poniedziałek, 16 stycznia 2012

Spadające, zwisające...

Radość moja jest nie mała dnia dzisiejszego. Szukałam swoich ukochanych jeansów, tych sprzed ciąży z Łucją, szukałam, ale nie znalazłam - podejrzewam, że są w piwnicy. Ale to żaden problem. Znalazłam za to spodnie z mojej matury, eleganckie, do kompletu z żakietem... z okresu kiedy ważyłam mniej więcej 62-63kg... i co? I zmieściłam się w nie, są wprawdzie bardzo obcisłe, za to plusów jest kilka. Nie wylewa mi się nic - co oznacza, że brzuch bardzo bardzo dużo mi spadł. Mogłabym już w nich chodzić, ale myślę, że jeszcze 2-3kg i będą super... tak samo żakiet leży bardzo dobrze i pierwszy raz od nie pamiętam kiedy nie muszę w nim chodzić rozpięta :) Rewelacja!

Z radości tym podobnych... ubrałam dzisiaj niskie spodnie, które kupowałam w okresie 71,5kg... najniższej wagi po ciąży z Julcią. I są za duże, wisza mi na udach, luźne bardzo w pasie, a jeszcze niedawno - 8 grudnia zapinałam się w nie, ale wyglądałam jak baleron.

Płaszcz kupiony okazyjnie w firmie jakoś 2 miesiące temu, który ledwo dopinałam i w sumie średnio wyglądałam... dopina się idealnie, wyglądam bardzo dobrze.

No i nowa bielizna zakupiona u Nas w sklepie w piątek zaskoczyła mnie nie tylko tym jak się prezentuje... nie miałam nigdy biustonosza typu kopa - w której biust prezentuje się mega. A w dodatku jeszcze gdy zobaczyłam się w komplecie szorty + własnie ten stanik kopa - stwierdziłam, że wyglądam bardzo bardzo dobrze... w porównaniu do tego jak ostatnio się prezentowałam. Radość nie mała!

3 komentarze: