czwartek, 23 lutego 2012

Jestem - często zmęczona, ale szczęśliwa

Brakuje mi ostatnio czasu, choć może z nim jeszcze nie jest tak źle. Ale brakuje większych chęci na dodatkowe siedzenie przy komputerze. W pracy najczęściej albo w biegu i poza firmą, albo w firmie przed komputerem. Chwilowo nawet nie ma mowy o ćwiczeniach, bo po prostu nie mam na nie siły, czy też ochoty. Dzieje się i to dzieje się nie mało. Jem sobie ładnie, czasem coś zgrzeszę. Ale jem (staram się) jeść zdrowo i z głową. Właśnie myślę co przyszykować na jutro do pracy. Najśmieszniejsze jest to, że zawsze do niej idę z wielką torbą z jedzonkiem. Pomyślałam sobie, że w tą niedzielę nie będę wchodzić na wagę. Wejdę dopiero w pierwsza niedzielę marca. Wtedy na pewno zastój pójdzie w zapomnienie - przynajmniej taką mam nadzieję. Tak niewiele i wiele zarazem do osiągnięcia najmniejszej wagi po ciąży z Łucją.
Niech prócz powiewów wiosny, wiosna zagości u Nas na stałe, a zima odejdzie w zapomnienie. Wtedy pewnie i więcej czasu będzie, i więcej chęci, i ogólnie mniejsze zmęczenie... :)

niedziela, 19 lutego 2012

Mały kryzys

Kryzys, który wiem, że minie... ale jest. Waga dzisiaj pokazała pół kilograma więcej, ale nie narzekam. Wiem, że to przez wczorajszy dzień głoda. Początek dnia był całkiem dobry, jadłam ładnie, choć jadłam więcej i częściej, a potem to już poleciało. Nie było tragicznie, nie obżarłam się jakoś strasznie, a przez dzień dojadłam zwykłymi herbatnikami, ale w ilości ogromnej. I były drinki słodkie z pepsi, od tak po prostu pite w czeluściach domu. No i ogólnie ostatnio mniej ruchu, praktycznie zero ruchu. Chyba przeżera mnie jakieś przesilenie zimowe. Ale wiosna coraz to bliżej, więc nie narzekam :)

środa, 15 lutego 2012

W biegu...

Ostatnio jakoś tak w biegu. Do pracy i z pracy. W pracy nie mam możliwości by napisać cokolwiek, bo i tam nieraz w biegu, albo przed komputerem, ale mimo wszystko zawalona. Po pracy pozbierać dzieci, ogarnąć coś w mieszkaniu, pobawić się z maluchami i szykowanie jedzenia na dzień następny. Coś przy sobie i co? I kierunek łóżko. Aaaa no i jeszcze mąż po drodze :)

Z rzeczy radosnych... kurtka kupiona w 1 klasie technikum - leży idealnie, nawet ubrałabym pod nią grubszy sweterek. Komplet: marynarka i spodnie z matury - idealnie. Długo wyczekiwane i wymarzone spodnie sprzed ciąży z Łucją - wyglądam całkiem całkiem, choć tutaj jeszcze nie idealnie. Dzisiaj kolejne radości. Tunika, którą dawno temu kupiłam w ciuchlandzie - nową z metkami, rozmiar 36 (ale rozciągliwa) - jeszcze niedawno mi się wydawała mega mała, prawie, że na Łucję... leży całkiem całkiem. Kupowałam ją z myślą o teściowej, ale niestety teściowa miała ją przyciasnawą (ze względu na duży biust). Krótka sukienka ogrodniczka - leży idealnie choć raczej w niej chodzić nie będę, bo po prostu jest za krótka. No i na koniec sukienka nierozciągliwa, z czasu gdy poznałam mojego męża... jedno z pierwszych spotkań/pierwszych randek, my i ta sukienka. Leży bosko!

I coraz to bliżej do wymiarów sprzed pierwszej ciąży, z wagi 61kg... coraz to mniej cm do zrzucenia mi zostało, coraz to krótsza droga do celu. Wiem, że ten koniec prosty nie będzie, bo przypuszczam, że waga zatrzyma mi się na dłużej, ale i tak cieszę się z tego co mam już... a maleńkimi kroczkami dopnę swego!

Teraz byle spadło poniżej 66,2kg. Magiczny próg najniższej wagi po pierwszej ciąży :)

niedziela, 12 lutego 2012

Finisz

U mnie żadnych spektakularnych osiągnięć
Nawet zastanawiałam się czy coś tu jeszcze wpisywać
skoro nie ma się czym pochwalić
Tydzień do bani
Nawet nie wchodzę na wagę bo jestem przekonana że zobaczę 71
Tydzień był naprawdę ciężki
Ze względu na zbliżające się widmo zwolnień postanowiliśmy przyspieszyć
starania o drugiego bobasa
Czuję że zawiodłam siebie ... miałam dojść do formy sprzed a tymczasem po połowie
się po prostu poddałam
Teraz ze względu na plany nie ma mowy o drastycznej diecie
Czuję się źle ze sobą i swoim narzekaniem
Mam nadzieję że Basia będzie kontynuować zapisy na tym blogu i że uda się jej osiągnąć wymarzony cel
Jest przecież tak blisko !

66,6kg

W zeszłą niedzielę było 66,9 teraz tylko minimalnie mniej. Choć w sumie waga stoi, bo w środę, po równych dwóch miesiącach się ważyłam i właśnie tyle bylo. Ale nie narzekam, waga nie rośnie, a zastoje się zdarzają, to naturalne. Wiem, że poleci dalej...

Dzisiaj wyglądam za to o tak, zdjęcie to poprawia mi znacznie humor i widzę, że jestem już bliżej niż dalej :)


Poza tym przed chwilą pofarbowałam włosy, kolor fioletowy, zobaczymy co z tego będzie i z tejże okazji, przeglądając szafę w poszukiwaniu jakiś starych rzeczy, by przypadkiem nie ubrudzić odkryłam... odkryłam, że oto ta spódniczka leży na mnie idealnie. Chyba nawet lepiej niż na tym tutaj zdjęciu sprzed kilku lat


Kurcze teraz patrzę i widzę, że to zdjęcie jest sprzed ponad 3 lat. Aż 3 lata nie wyglądałam tak dobrze jak teraz... no to szok!

W każdym bądź razie zachęcona tym, że weszłam w tą spódniczkę przymierzyłam sukienkę małą, czarną, gorsetową, którą kupiłam właśnie ponad 3 lata temu w ciuchlandzie za grosze, w którą się nigdy tak naprawdę nie mieściłam. Rozmiar 38. Zamek w najlepszym czasie zapinałam do połowy. Ale miałam nadzieję, że jeszcze mi spadnie, bo to po ciąży z Łucją było. Ale nie spadło, a potem przybrałam... no i dzisiaj z ciekawości przymierzyłam. Zapięłam ją do samego końca. Szok! Owszem jeszcze ciągnie mnie w biuście trochę, ale gdyby np mieć stanik typu soft byłaby idealna. No to siedzę dumna jak paw a co!

I wcinam właśnie wieśniaka na bogato

sobota, 11 lutego 2012

Małe porównanie :)

Siedzę i popijam koktajl z mango. Pokochałam mango, mówiłam Wam już to? Pokochałam za sprawą Kai, to ona była tak zachwycona tym owocem, to ona co rusz o nim wspominała, więc postanowiłam spróbować, a jak! No i to była miłość od pierwszego skosztowania, od pierwszego łyku koktajlu z mango.
Tak samo było z Inką korzenną. Kaja pisała, Kaja wspominała, a ja która za Inką nigdy nie przepadałam jakoś nie zwracałam na Inkę większej uwagi. Aż wkońcu w sklepie przypadkiem trafiła w moje ręce i wzięłam. I piję codziennie rano. Zaraziłam już korzenną Inką babcię, teściową, szwagierkę. Jeszcze i moich rodziców zarażę, a jak. No i do pracy zabiorę i też mam nadzieję na małe zakochanie z ich strony.

Wczoraj zajadałam się zapiekanką z ziemniaków, bakłażana i szynki, mocno przyprawioną. Dzisiaj przepyszne spagetti męża. Poza tym ostatnio odkryłam przesmaczny chleb w Kauflandzie, który skradł moją kulinarną część mnie, część mojego serca. Chleb orkiszowy foremkowy. Tani nie jest, ale jest przepyszny.

I małe porównanie, Basia 90kg i Basia 66,9kg :)

90kg



86kg


66,9kg


Pokażę Wam zdjęcie w tej samej sukience, od razu po zakupieniu, różnica pomiędzy zdjęciami 2 tygodnie. Różnica nie do opisania


A przy okazji coś z ostatnich zakupów. Jeansy rurki, wysoki stan i szary nietoperz


Sukienka/tunika chabrowa

piątek, 10 lutego 2012

Spowiedź

Witam,
Jestem - po dlugim i wyczerpującym tygodniu (który trwa)
Ten tydzień nie należał do najłatwiejszych i przyjemnych
Zabieg medyczny, unieruchomienie samochodu 100 km od domu, kombinacja dot. jego przywiezienia, decyzja o naprawie albo kupnie nowszego, dużo stresu w pracy związanego z niepewnością sytuacji i zblizającym się widmem zwolnień w firmie.
Było więc sporo stresu i jeszcze więcej odreagowania przy talerzu.
Była pizza, tortilla, słodycze, spaghetti
I pewnie ze 2 kg więcej na wadze
Niestety jestem tylko człowiekiem
Na dodatek jestem z tych którym ciężko trwać w postanowieniach
Równie ciężko jest mi przyznać się do błędów, do porażek
Marzyłam o 66-67 kg na Walentynki, a tymczasem dobijam pewnie spowrotem do 71 kg
Oczywiście odbija się to na moim samopoczuciu i życiu rodzinnym
I dlatego cholernie cieszę się że idzie weekend i będę mogła naprawić błędy tego tygodnia
Że może sięgnę po coś zdrowszego do jedzenia i spowrotem wrócę do nawyków ze stycznia
Wierzyłam tak bardzo że tym razem się uda
Wiara zanikała we mnie w tym tygodniu z dnia na dzień
Spróbuję znów podjąć walkę ...
Obiecuję

środa, 8 lutego 2012

KajaKajaKajaKajaKajaKaja!

Brakuje tutaj Kai... Brakuje jej wpisów, brakuje jej aktywności.

Kaja gdzie jesteś? Kaja wracaj!
Czy ktoś jeszcze za nią tęskni? Czy ktoś jeszcze chce ją zmotywować do dalszej walki? Czy ktoś jeszcze chce jej powiedzieć, że kto jak kto, ale ona na pewno da radę? Że stresów nie ma co zajadać, że nie ma co się poddawać tak łatwo? Kaja raz dwa trzy na opamiętanie!

Wracaj i walcz jak na początku :)

wtorek, 7 lutego 2012

Dzisiaj

Mój plan dnia:
1. Śniadanie: 

2 kromki chleba orkiszowego z sałatą lodową, pasztetem wędzonym, papryką
 

2. II Śniadanie: 
2 kromki chleba orkiszowego (przeważnie nie jem dwa razy dziennie chleba, ale jest tak pyszny, że innej opcji nie było) z białym serkiem. Na jednej kromce będzie do tego truskawkowy dżem, na drugiej miód
 

3. Obiad: 
makaron pełneziarno spagetti z zielonym pesto, posypane słodkim serem i koperkiem
 

4. Podwieczorek: 
Koktajl z bananem i suszonymi śliwkami
 

5. Kolacja: 
sałata z sałaty lodowej, fety z suszonymi pomidorami, pomidorkami koktajlowymi, papryką czerwoną, szynką drobiową
 

6. Wieczorne jedzenie: 
chyba będzie wieśniak z dodatkami bo mam do dzisiaj wieśniaka ważnego

(do numeru 5 - wraz z nim mam wszystko przyszykowane w pudełeczkach)

A na wieczór planuję poćwiczyć przed Xboxem tańcząc z JustDance

poniedziałek, 6 lutego 2012

Kicha

To ja - Kaja
Z lekkim poślizgiem czasowym i ...  70,1 kg na wadze ...
Małe grzeszki, przestawianie organizmu na 5 posiłki i mało ruchu zrobiło swoje
Nie ma się czym chwalić
A tak naprawdę to mi cholernie źle że znów oddalam się od swoich marzeń
Obiecałam Basi ze wezmę się w garść ...
Zazdroszczę jej samozaparcia i przemiany materii :)
U mnie coś szwankuje po 30-tce :(

Ćwiczenia z MelB

Wydawało by się takie nic. Pół godziny ćwiczeń z MelB, no co to jest. I to w miarę lekkie i przyjemne z pozoru ćwiczenia. A jestem ledwo żywa. Mam nadzieję, że z każdymi ćwiczeniami będzie tylko coraz to lepiej. Za mną mój pierwszy raz z nią. Mam nadzieję, że dam radę choć 3 razy w tygodniu z nią ćwiczyć. Jutro w planach mam Just Dance, chociaż przez 20 minut.
A teraz uciekam szykować posiłki na dzień jutrzejszy. Planów jako takich brak.

Dzisiejszy jadłospis:
1. Jajecznica z wędzonym łososiem
2. Serek z mango (własnej roboty)
3. Warzywa na patelnię (w wersji z ziemniakami) z piersią z kurczaka
4. Bułka dyniowa z pastą z awokado + na to czerwona i zielona papryka
5. Zupa ogórkowa z ziemniakami
6. Serek wiejski czysty

niedziela, 5 lutego 2012

66,9


Kolejny spadek. Zaskoczenie nadal trwa. Wczoraj gdy weszłam na wagę było 67. Dzisiaj za pierwszym wejściem było 67,3, ale gdy Łucja chciała się zważyć, waga umarła... wymieniłam baterię, weszłam raz jeszcze... i jest wynik 66,9kg :)
Kolejny cel osiągnięty. Jestem bliżej 65kg, dalej od 70kg :)
Kolejny cel zejść poniżej 66kg (najniższa waga po ciąży z Łucją)

sobota, 4 lutego 2012

Posiłki

Ciekawa jestem jutrzejszego ważenia. W sumie ciekawa jestem co tydzień, a jak. Choć wiadomo, że waga to nie wszystko. Że liczą się spadające cm, że liczy się kolejny ciuch w który się mieszczę i liczy się każdy mój kolejny wewnętrzny sukces. No i komplementów ostatnio dostaję coraz to więcej, a to cieszy tym bardziej.

A jutrzejszego ważenia doczekać się nie mogę tym bardziej, że dzisiaj rano z wielkim przekonaniem stanęłam na wagę, będąc pewna, że dzisiaj jest niedziela. No i się mile zaskoczyłam. I zastanawiam się czy to przypadkiem, czy to jednorazowy wybryk mojej wagi, czy to tak na poważnie. No zobaczymy w dniu jutrzejszym. Zaskoczenie moje z powodów kilku:
1) Syberyjska zima jaka ostatnio panuje w naszym kraju powoduje u mnie wilczy apetyt, jem więcej, jem częściej, jem więcej rzeczy na słodko
2) Okres w wielkim wydaniu, gigant bym powiedziała
3) Większe pofolgowanie ze słodyczami w tym tygodniu
Jutro jednak się okaże co i jak.

W temacie posiłków... Dzisiaj było ich 5 :)

1. Pierwsze śniadanie:
Warzywa na patelnię pod kołderką jajeczną


2. Drugie śniadanie:
Jabłuszkowa rozkosz dla łasuchów - słodycz z gorzką czekoladą


3. Obiad:
Udko z kurczaka bez skóry z piekarnika + tzatziki + ziemniaczki
(niestety nie mam zdjęcia)

4. Wczesna kolacja:
Świeży chlebek dyniowy + biały twarożek + łosoś wędzony + pomidorki cherry + świeży koperek


5. Kolacja:
Serek śliwkowy z nutą kakaową z dodatkiem otrąb

piątek, 3 lutego 2012

Syberyjska zima, mały głód i radości

Mrozy za oknem potęgują mój apetyt. Jem o wiele więcej i wpadają czasem jakieś przekąski między posiłkami. Owszem nie są to złe przekąski, choć i takie się zdarzają, ale to jak coś z rana. Bo przecież trzeba sobie trochę życie osłodzić, zwłaszcza gdy na dworze - 20 stopni. Delektowałam się ostatnio malagą, kasztankiem tikitaki i czekoladą studencką. Dosłownie delektowałam. I dumna jestem z siebie, że nie rzucam się już na słodycze jak kiedyś. Zostałam poczęstowana, podziękowałam, zjadłam ładnie do śniadanka.
Zima, mróz, do tego kobiece dni... przypuszczam, że na wadze teraz będzie albo niewiele mniej, albo nic się nie ruszy. Ale nie narzekam, byle przetrwać tą syberyjską zimę :D

Dzisiaj natomiast mam na dupie spodnie sprzed ciąży z Łucją. Jeansy o których marzyłam, śniłam i nie wiem co jeszcze. Leżą już całkiem dobrze, choć do mega obcisłej bluzki bym jeszcze ich nie włożyła, ale to raczej w dużej mierze moja schiza, bo nie lubię jak coś choćby delikatnie mi się odznacza. Owszem w momencie jak zjechałam wtedy do wagi 61kg to były delikatnie luźne, ale i tak gęba mi się śmieje, oj śmieje. Chodzi o te spodnie - zdjęcie nie jest aktualne. Zdjęcie to jest sprzed 1 ciąży... Niebawem może wrzucę porównanie z teraz.


I jeszcze bluzka, która chyba była najmniejsza jaką w domu posiadam... w dodatku nierozciągliwa, tak samo jak jeansy. I co, i wczoraj ją przymierzałam.... i już prawie leży idealnie. Nie tylko weszłam, ale całkiem dobrze się w niej czułam. Zdjęcie również sprzed 1 ciąży. Niebawem porównam je ze zdjęciem z teraz :)

środa, 1 lutego 2012

Awokado

Z czym jecie awokado i jakie wybrać?
Bo planuje podejście nr 2 - tym razem udane

Papaye

Witam,
Dzisiaj zaskoczyłam wszystkich w pracy sałatką szpinakową
Każdy zerkał do pomarańczowego pudełka i niejeden miał chrapkę na jego zawartość
Niestety nie zdążyłam uchwycić tego na fotografii
Więc musicie uwierzyć na słowo i ... jak najszybciej pobiec do pobliskiego warzywniaka po szpinak
Szpinak powinien być świeży :)
Dodatki jakich ja użyłam są następujące :
- wiórki sera żółtego dojrzewającego
- prażone pestki dyni (można dodać zamiennie ziarna słonecznika)
- brusznice (można zamienić żurawinami) ze słoiczka - made by home
- świeżo mielony pieprz
- kilka kropel oliwy z oliwek (do smaku)

Dawno nie miałam tak dobrze w ustach ;)
A następnym razem planuje dodać grejpfruta i obsmażoną na teflonowej patelni polędwice drobiową
A potem jeszcze wersja z suszonymi pomidorami, ziarnami słonecznika i kozim serem pleśniowym
A potem nieskończona liczba wariacji smakowych

Uwielbiam szpinak !

Będzie więcej ruchu...

Trochę mniej mnie tutaj, trochę mniej mnie wszędzie. Obydwie dziewczynki chore, obydwie zapalenie oskrzeli mają. Starsza - Łucja do weekendu zostaje u rodziców męża, młodsza - Julia u swojej prababci blok obok. Tak więc dopołudnia praca, po pracy od razu do Julci, by odciążyć trochę babcię, kąpiel, szykowanie do spania, a ja uciekam do domu. Szykuje obiad na następny dzień, posiłki do pracy, ogarnę mieszkanie, coś porobię i można się kłaść.

Ale już dzisiaj będzie więcej ruchu i mniej snu... bo za chwilę kurier przyniesie mi 3 nowe gry na Xboxa. Będą ćwiczenia z MelB, będziemy tańczyć w JustDance i zabawimy się z Kotem w butach :) Sasaa :)