sobota, 24 grudnia 2011

Wigilijny wieczór

Mąż znalazł jeszcze miejsce na kanapki, i to teraz, w tej chwili. A ja popijam wodę mineralną. Dopołudnia śniadanie, potem miał być lekki obiad, ale wcale nie miałam na niego ochotę, a później to już było za późno na jedzenie czegokolwiek. Więc kolejnym posiłkiem była kolacja wigilijna. Nie taka kolacja znowu, bo o godz 16. Nie przejadłam się, nie przesadziłam, byłam grzeczna. Skosztowałam wszystkiego, najadłam się wystarczająco, ale nie pękam. Później u rodziców jeszcze owoc i kilka orzechów i tyle. Dumna z siebie uciekam do męża, potulić się trochę!

1 komentarz:

  1. Tak, jak napisałam wcześniej podziwiam Was za wytrwałość w walce z kg w święta! A tak w ogóle, to wspaniale obie wyglądacie i nie wiem, gdzie te zbędne kg poupychałyście ;))

    OdpowiedzUsuń