czwartek, 22 grudnia 2011

23:35

Obecna ! Obiecuję poprawę. Po prostu staram się ogarniać zaległości w pracy przed przyszłotygodniowym urlopem, w domu przed świętami, w małżeństwie po częstych nieobecnościach w domu (!) i jako mama uczestnicząc aktywnie w naszym życiu rodzinnym. Ale już się melduję :)
Dziś wigilia firmowa - skusiłam się na barszczyk z uszkami, karpia (bez panierki) z kapustą z grochem, maleńki kawałek domowej szarlotki (ależ ona się do mnie uśmiechała :))))) oraz chlebek ze smalcem (wiejski, pachnący, ze skwareczkami .... hmmm ... sama rozumiesz :))))
Z rana pieczywo chrupkie, łosoś i rukola, a na deser 2 kiwi
A na kolacje spaghetti z sosem pomidorowym i indykiem (chudsza wersja bolognese)
I tyle w kwestii posiłków, chociaż wiem że powinno być ich 5 to się dzisiaj po prostu tak nie dało ...
Ponieważ dopadły mnie TE kobiece dni ... to czuję się raczej napuchnięta i jakaś zmęczona, chociaż to też pewnie skutek tempa ostatnich tygodni. Dobrze że idą te Święta.
Obawiam się tylko o to ważenie w niedziele, po sobotniej wigilijnej kolacji :)
Ale postaram się tradycyjnie już tylko dziubnąć, skubnąć.
Jestem z siebie dumna że to już 1,5 tygodnia razem.
Niedługo będziemy świętować pierwszy wspólny miesiąc, oby nam się zbliżało do tej 6 z przodu szybciutko.
Ja na Sylwestra marzę o 71, ale czas pokaże.
Dziękuję za motywacyjnego kopa.
Życzę słodkich snów, bo pewnie już wszyscy smacznie sobie chrapią :)

1 komentarz:

  1. Hehe, uśmiałam się czytając tego posta :) Mnie po wigilii z pewnością dojdzie kilka kg! Uwielbiam świąteczne potrawy i nie mogę się opamiętać przed obżarstwem, bo inaczej tego nazwać nie można :D

    OdpowiedzUsuń